Oct 29, 2013

Z.HERBERT O PORAŻKACH OPISYWACTWA

“Pokusa opisywania i porażki opisywactwa. Nie udało mi się nawet wyrazić kształtu i koloru oliwki. (…)
Opisać jeden stok góry: u spodu srebrna poszarpana zieleń krzewów. Trzy domy. Winnica przypominająca wydłużone, niskie altany. Z wierzchu zieleń przyprószona z dodatkiem błękitu, ale między szpalerami winorośli jest zimny, szafirowy chłód. Mały prostokąt bardzo dźwięcznego brązu, jaki mają jesienią liście grabu. Wreszcie wyżej łuszczący się kamień i rzadkie trawy.
Chciałem opisać.”
Zbigniew Herbert “Labirynt nad morzem”

Wiem, pisanie o Herbercie, cytowanie Herberta i podpieranie się nim stało się tak banalne, że niemal niesmaczne. Każda ciocia-klocia, egzaltowana pani nauczycielka polskiego, każdy recytator z bożej łaski znają jego wiersze na pamięć i klepią je mniej czy bardziej bezrozumnie jak pacierze. Których sens dawno zaginął w niekończących się powtórzeniach.

Ponieważ nie znoszę tłumów i kolejek, zatrzymuję się najczęściej przy najmniej obleganych okienkach. U Herberta są to jego relacje z podróży do odległych miejsc i czasów, a przede wszystkim  “Barbarzyńca w ogrodzie”, czyli moja pierwsza i największa miłość, wyczytana wte i we wte, poraniona ołówkowymi pokreśleniami i, wstyd przyznać, zagięciami rogów. Wszystkie te brutalnie ślady świadczą o namiętnym stosunku do książki - nie ma miłości, która nie zostawia śladu. Śladu nie zostawia tylko obojętność.

Cytat pochodzi z “Labiryntu nad morzem”. Do zbioru esejów doskonałych brakuje mi nieco tonu osobistego; relacji tu i teraz, postaci samego podróżnika, która w “Barbarzyńcę” wpleciona była w sposób dyskretnie doskonały. Nie żeby zniknął całkowicie, ale najmocniej w pamięć i wyobraźnię zapadają mi właśnie takie kawałki, jak ten zacytowany - o beznadziejnej nieadekwatności opisu i przeżycia, nawet tak statycznego, jakim jest widok. Nawet tak pojedynczego i skończonego jak drzewo oliwki.

Albo opis podróży autora rozklekotaną motorówką na wyspę Delos w burzliwą pogodę - w towarzystwie kilku turystów różnych nacji plus majtka w postaci wiekowego staruszka, który “usiłował małym czerpakiem wylać wodę”. ”Doświadczenie trudności tej podróży wydawało mi się konieczne dla zrozumienia niektórych fragmentów Odysei.”

Takie obrazy są niby wykrzykniki na tle równych linijek rozważań historyczno-artystycznych. Albo, żeby być bliżej świata opisywanego przez Herberta - jak strzeliste cyprysy przerywające monotonię winnic rozłożonych na łagodnych wzgórzach. Jedne i drugie stanowią integralną część herbertowskiego krajobrazu. Tego czegoś, czego zawsze staram się dopatrzeć w czasie moich podróży jego śladami. Zwykle z dość marnym skutkiem. Nie mam jego oka, wrażliwości, wiedzy, czasu i staję niema w miejscach, gdzie on był tak wylewny.
Ale to dygresja.

Pocieszające jest to, że nawet jeśli nie ma się wiary jak Herbert w doskonałość opisu, a nawet nie w jego doskonałość - w ułomne podobieństwo do złożoności oryginału; to jednak literatura udowadnia, i sam Herbert także, że kalekie opisy poruszają struny, które jeszcze długo wydają dźwięki w umysłach czytelników - może fałszywe i pokraczne, może tworzą w nich kakofonię obrazów, skojarzeń i informacji; ale niewątpliwie poruszają umysł, wyobraźnię i serce.

Odbrązawianiu Herberta - który sam na pewno nigdy nie chciał stać na pomniku i którego cechą wyróżniającą było zawsze wyszukiwanie związku pomiędzy Historią i Sztuką a rzeczami małymi, codziennymi, czasem trywialnymi - niech posłużą jeszcze takie banalno-groteskowe informacje, które wyczytałam w Wikipedii:

“W czasie okupacji pracował m.in. jako karmiciel wszy zdrowych w produkującym szczepionki przeciwtyfusowe Instytucie prof. Rudolfa Weigla (…)
Od stycznia do lipca 1952 był płatnym krwiodawcą.”

Oct 24, 2013

CO ZROBIĆ Z PAWIEM?

ROZMÓWKI LITERACKIE
(III - ORCHIDEA)

oscarze wilde
oskarżam cię o radość
rozmach i fantazję
a przede wszystkim
o bezprzykładną lekkomyślność i wiarę
w różne bzdury
wyssane
z twego dobrze wymytego 
a jakże
i pełnego finezji
paluszka

dlaczego nie bałeś się
oskarze wilde
każdego nadchodzącego dnia
nie wstawałeś razem z nami o świcie
by gromadzić
w pocie czoła
pomnażać
miałeś czelność żarty stroić
kokietować kaprysić
orchidea wpięta
w klapę twego fraka
paliła nasze oczy
swą bezwstydną nagością

śmiałeś się
z nas
pogardzałeś
nami

za to skazują cię
na złamanie
przez krzyż i jaja
amen

Oct 22, 2013

CZYTAT TYGODNIA: BOLESNA METODA ZAPOMINANIA wg. T.PARSONSA

“Trzeba pamiętać to, co złe. To jedyny sposób, żeby przetrwać, pomyślał. Jedyny sposób, żeby iść naprzód. Nie pamiętać o dobrych chwilach. Wyprzeć się ich. Zapomnieć. Tylko tak można sobie z tym poradzić. W ten sposób można dalej żyć. (…)
Pamiętać to, co złe.”
Parsons, Moja ulubiona żona

Można i tak. Wypalić za sobą trawy, drzewa, ziemię. W gniewie szukać siły, żeby posuwać się do przodu. Metodą karnaka wsypać sobie pieprz do oka i skupić się na bólu, nie rozpamiętywaniu: i co gdyby, ale przecież, a jednak, a może.
Jeśli nie potrafimy zapomnieć, lepiej pamiętajmy, to co najgorsze.
Można i tak.

Oct 19, 2013

COŚ JAKBY NIE TAK



EDUKACJA

coraz lepiej
nie ma się co oszukiwać
jest coraz lepiej
rośnie się tyje tężeje
już wszystkiego się próbowało
wszystko poznane choćby po łebkach
byłe
sklasyfikowane
odtrąbione
niestraszne
techniki bez tajemnic
zagrania rozegrane do końca
świat u stóp

chce się wyć

Oct 17, 2013

JOYFUL LOBOTOMY


W tej właśnie chwili, w wielu miejscach na Ziemi, ktoś jest torturowany, jakaś kobieta jest gwałcona, jakieś niemowlę wyrzucane do śmietnika, a małe dziecko bite do nieprzytomności przez własnych rodziców. Toczą się bezsensowne wojny, dzieją jatki, w imię honoru, zemsty i czegoś tam jeszcze trwa zabijanie, męczenie, poniżanie, odczłowieczanie. Już nie wspominając o zwierzętach - kopanych, zarzynanych, zamęczanych na śmierć dla zabawy lub dobra nauki, zabijanych masowo, na setki koszmarnych sposobów i zjadanych.
Brutalność świata, brutalność ludzi, którzy jak na razie niewiele się wznieśli nad brutalność natury, a czasem dzięki sprytowi, potrafili ją wręcz setki razy przewyższyć, jest obezwładniająca.
Nie można by praktycznie egzystować, gdyby człowiek miał o tym myśleć. Można z tym walczyć, ale tylko nieliczni są w stanie unieść ciężar walki, której końca nie widać, a skutki są tak minimalne, że praktycznie nieistniejące.

Nauczyliśmy się żyć, odcinając dużą część własnego mózgu i własnych uczuć. Oglądamy komedie, wylegujemy na plaży, uprawiamy seks, czytamy książki i dyskutujemy o nich, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Rodzimy dzieci i cieszymy się, patrząc jak rosną.

Nazywam to na prywatny użytek “joyful lobotomy”.
Operacja nie jest tak bolesna, jakby się mogło wydawać.
No i da się z tym żyć.
Tak jakby.

Oct 14, 2013

CZYTAT TYGODNIA - E.M.FORSTER O NICNIEROBIENIU


"- Let me see, Mr.Vyse, I forget, what is your profession?
- I have no profession - said Cecil. - It is another example of my decadence. My attitude - quite an indefensible one - is that so long as I'm not trouble to any one I have a right to do as I like. I know I ought be getting money out of people, or devoting myself to things I don't care a straw about, but somehow, I've not be able to begin."

Zgadzam się, praca jest stanowczo przereklamowana. Dziś jeszcze bardziej niż za czasów Forstera. Wprawdzie esteta Cecil Vyse nie jest ulubioną postacią autora "POKOJU Z WIDOKIEM" i jeśli czyjeś poglądy w tej książce są odbiciem poglądów Forstera, to zdecydowanie, niekonwencjonalne jak na owe czasy, przekonania wolnomyśliciela Georga Emersona - jednak on sam miał to niewątpliwe szczęście, że w wieku ośmiu lat odziedziczył  po swojej ciotecznej babce ładny kapitalik 8000 funtów (jak to ktoś wyliczył sprytnie w roku 2013 byłoby to 753 240 funtów), który to "was enough to live on and enabled him to become a writer".

Z drugiej strony napisał tylko sześć powieści. Może gdyby jak inni autorzy, musiał "zarabiać piórem", byłoby ich znacznie więcej? Czy przypadkiem te 8000 funtów babci Marianny nie pozbawiło nas, Czytaczy, wielu czytaczych rozkoszy?

A może, gdyby tych pieniędzy nie odziedziczył, przygnieciony ciężarem obowiązków, sponiewierany i upokorzony biedą, w ogóle nie napisałby żadnej?

Nigdy się tego nie dowiemy. Nie mamy na to żadnych widoków.


Oct 12, 2013

SZTUKA PRECYZYJNEGO CHYBIANIA

Strzelał do tarczy
za młodu nieomylnie trafiał w cel
ale życie nauczyło go precyzyjnego chybiania
w imię celów pozatarczowych

(Antoni Marianowicz, Szpilki, 1976r)


Oct 9, 2013

ESKAPIZM CONTRA ULEWANKI

Ucieczki w słowa. Wszyscy, którzy czytamy, znamy to aż nadto dobrze. Chowanie się za papierowym murem, słowno-dymne zasłony, które tak naprawdę nie zasłaniają niczego. Zagłuszanie własnych myśli cudzymi, zastępowanie rzeczywistości rzeczywistością urojoną.
I te bolesne powroty, te świty, gdy budzimy się z piekącymi oczyma i bólem głowy, dokładnie w tym samym miejscu naszego życia, w jakim je zostawiliśmy.
Jako narkotyk książki sprawiają się średnio. Choć może nieco lepiej od samych narkotyków.
Ale jest jeszcze jedno zjawisko z pogranicza literatury i amatorskiej psychologii. Zamiast zalewania się do nieprzytomności cudzymi słowami, możemy je wylewać z siebie. Czasem pomaga. A czasem nie.

zdaje się że stoję w miejscu
z którego nie widać już innych miejsc
ani podobnych
ani jeszcze gorszych

musiałam bardzo zgrzeszyć
w poprzednim wcieleniu
skoro stoję tutaj

jestem bardzo zmartwiona
tym swoim stanem
i staniem
żadnych perspektyw
tylko kiepski widok
na brak dalszych stanowisk

nie mam armii do dowodzenia
ani królestwa
tylko to miejsce
puste
które właściwie na nic
nie jest mi potrzebne

Oct 6, 2013

SEKSMISJA LITERACKA

Właśnie postanowiłam przeprowadzić PB (czyli Poważne Badanie) z dziedziny literaturo- i ludzio-znawstwa ogólnego. Badanie jest dobrowolne, choć mimowolne, a być może nawet nielegalne. Chodzi mianowicie o seks, a konkretnie, czy słowo seks wpływa na po-czytalność w Błogosferze. Sorki.
Żeby Wam jednak jakoś wynagrodzić tę małą manipulkę, no i żeby utrzymać wysoki poziom literacki tychże zapisków, zamieszczę tu bardzo pouczający wiersz egzystencjalny w ramach dzisiejszego Czytatu Dnia:

"Tylko tyle
wiedział motylek
że żyje chwilę
to znaczy ile?
myślał motylek
i pożył tyle"

Jeśli ktoś wie, kto jest autorem tego Utworu, niech się, proszę, podzieli swoją wiedzą, bo ja nie wiem, a chciałabym!
Ahoj.

Oct 5, 2013

DOLNOBAWARSKIE DELIBERACJE


ROZMÓWKI LITERACKIE
(II - BĘBEN)

zaczynam cię wreszcie rozumieć
herr Munchhausen
skoro te krwawe opowiastki
gruba mamka szeptała ci do ucha
wstrzykując z białej i zwiesistej piersi
zdrowe niemieckie mleko
do twego bękarciego dzioba
a twoje wątłe ciało
nie stanęło na wysokości zadania
nie uniosłeś ciężaru germańskiej krzepy
jaką chciano ci wpoić
i zostałeś malarzem
pokojowym
pokojowym czy to nie żałosne

za to duch twój Munchhausen
o ale za to duch twój
aż po brzegi wypełnił się pianą
owej mleczno-piwnej fermentacji
i wzdął się twój narodowy bęben

i zagrałeś Munchhausen oj zagrałeś
potężnie
twoje narodowe pierdnięcie
zasmrodziło cały świat
na długo
proszę państwa do gazu
zaszwargotałeś
i był to ciężki
dolnobawarski
dowcip
którego nie przeżyło
kilkanaście milionów ludzi
albo coś koło tego

Oct 3, 2013

O PŁOMYKU, KTÓRY LEKKO PRZYGASŁ

Jak wiadomo, namiętny i niepohamowany Czytacz chce czytać, gdzie popadnie. Najchętniej nosiłby swoją Czytaczą bibliotekę zawsze przy sobie. Kilka tysięcy egzemplarzy, bagatela.
I nagle, proszę państwa...

Nasz Czytacz spotyka innego Czytacza w kolejce SKM relacji Warszawa Śródmieście - Miedzeszyn, i widzi go wpatrzonego w jakieś fikuśne urządzenie, którego ekran zapełniony jest od góry do dołu czcionką Times New Roman, size 12... Książka Dygitalno-Mobilna, cud techniki i ucieleśnienie sekretnych marzeń Czytacza!

Czytacz zagaduje uprzejmie, Czytacz dowiaduje się co i jak, Czytacz pędzi do domu, do komputera, jazda po internecie, parę setek dolarów z karty kredytowej, kilka dni niecierpliwego oczekiwania i nareszcie płomyczek KINDLE rozbłyskuje w spoconych z przejęcia dłoniach Czytacza!
Och, czyż jeszcze coś może równać się z tymi pierwszymi doznaniami?... Z całym światem książek, który otwiera się tak łatwo, na jedno skinienie, na parę cyferek spisanych z błyszczącego prostokącika napisem MasterCard...

Oczy naszego Czytacza mogą spocząć wreszcie na tak długo poszukiwanych Pozycjach jak:
- “Memoir of Jane Austen” autorstwa jej bratanka,  Jamesa Edwarda Austen-Leigha…
- “The Greengage Summer”, jedną z ulubionych książek dzieciństwa (w zakopiańskiej bibliotece występowała pod niezbyt udanym tytułem “Inspektorze, na pomoc”), której na próżno przez lata szukałam; a także inne książki Godden Rummer…
- pozapuchatkowe utwory A.A.Milnego...
i wiele, wiele innych.

Czytacz w tym Czytaczym Eldorado, na nomen omen Amazonie, odkrywa całe szafy biblioteczne, zapełnione Dziełami Zebranymi!… The Complete Works of the Brontë Family... Jane Austen: The Complete Collection (With Active Table of Contents)... The Collected Works of Frances Hodgson Burnett: 35 Books and Short Stories in One Volume (Unexpurgated Edition)… The Essential Works of E. Nesbit… i muchos muchos more… do ściągnięcia za 00 bazantów!

Romans Czytacza trwa; gorące, kradzione, pełne namiętności chwile dosłownie wszędzie: we wspomnianej już SKMce, w windzie, na parkingu i, wstyd się przyznać, w toalecie (ale nie publicznej, dzięki bogu). Czytacz czyta Kindla, nosi go w torebce, sypia z nim regularnie. Czytacz go kocha.

A potem, jak to z namiętnościami bywa, płomyczek zaczyna przygasać, spotkania robią się coraz rzadsze i mniej emocjonujące, i człowiek zaczyna się zastanawiać: “Co ja takiego w nim właściwie widziałam?”

Teraz, dwa lata i dwa Kindle później (uwaga, informacja handlowa o bardzo niebezpiecznej treści: bez gadania i fochów dwa zepsute przez Czytacza, najwyraźniej do cna wyczytane Urządzenia, Amazon wymienił na nowe), łapię się na tym, że mój Kindle leży samotny i nieczytany w jakimś kącie, a ja po staremu przerzucam kartki kolejnej poczciwej, papierowej książki.

Może rzeczywiście do podtrzymania ognia, papier nadaje się najlepiej?


Oct 1, 2013

ZAMIAST PRZEDMOWY

Na ile sposobów można zestawić ze sobą 32 litery? Odpowiedź matematycznie nieprawdziwa: nieskończenie wiele. To pocieszające dla każdego autora. Tylko jak odkryć, które zestawienia liter, w jakim porządku poukładane, poruszą kogoś oprócz nas samych?
Podpatrujemy tych, którym się udało, czytamy ich od deski do deski, w te i we wte, i nie jesteśmy wcale dzięki temu mądrzejsi.
Czasem coś komuś podbierzemy, lekko zmienimy i podamy z nowymi przyprawami. To się nazywa literackie odniesienie i od razu ustawia nas wśród elitarnej i kulturalnej trzódki (tu lekki ukłon w stronę pana Kiplinga z jego bajeczkami).

A propos:

ROZMÓWKI LITERACKIE
(I - PRZEDPOKÓJ)

Janie Kubusiu
co za pech doprawdy
że skończyłeś się
w tak niesmaczny sposób
pawiu o kształtnych łydkach
i z nieszczęsną sondą
w swej łatwopalnej ozdobie
jakże to tak
co z naszymi umowami
z julią i panią warens
co z niewinną prostotą
oświeconej edukacji
na trawie
nie umiałeś uratować niczego
twój rozum przyćmiły szepty nieprzyjaciół
ściany co miały uszy
i chichot w twojej głowie
z marzenia byłeś
z serca tkliwego
z łez niemęskich serdecznych
wykończyła cię sentymentalny lokaju
rzeczywistość urojona
pięć niewiniątek oddałeś
lwom na pożarcie
bez zmrużenia powiek
a uciekłeś w obłęd
gdy nikt cię nie gonił