Dec 22, 2014

TYGRYS DLA OWIECZEK

Pytania:
Narracja?… Żywa? Nagrana?… Dialogi?… Słowa, słówka, słóweczka?… 
Czy jednak cisza?
Ale kto powiedział, że jak dla maluchów, to przekaz pozawerbalny? Przecież ze słowami spotykają się jeszcze w łonie matki.
Może dlatego, że w ten sposób łatwiej udawać, że to przekaz artystyczny, a nie infantylny bełkot? Że jesteśmy w świecie domysłu, symbolu, znaku, gdy tymczasem słowa są tak jednoznaczne, a w tym wypadku jednoznacznie dziecinne, że iluzja “ukrytych głębi” pęka. Chyba że słowa to byłaby poezja - ale oczywiście nie wierszyki pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, ani nawet repertuar znacznie ambitniejszy typu stoi na stacji lokomotywa. 
Keats, Browning, Eliot, no, ewentualnie Herbert czy Szymborska… I tu pewna trudność - nie będziemy przecież wystawiać “Ziemi jałowej” dla dwulatków?… A może jednak?
Zaraz, zaraz, to może być mniej idiotyczne niż zdaje się na pierwszy rzut oka! Skoro u tak małych dzieci percepcja przebiega zupełnie innymi ścieżkami niż u dzieci starszych i u dorosłych - na co powołują się w swoich manifestach wszyscy co ambitniejsi twórcy Early Years Theatre - to może z Williama Blake’a zrozumiałyby… nie, “zrozumiałyby” to złe, dorosłe słowo, faworyzujące percepcję rozumową… nie zrozumiałyby więc, ale jakimiś dziwnymi kanałami, na niedostępnym nam poziomie “zasymilowałyby” Blake’a.
Bo, jak pisze piewca dziecięcej wrażliwości, Exupery, to dorośli tak naprawdę nic nie rozumieją. Co zgadza się z naszą wiedzą na temat kolosalnych ograniczeń, jakie serwuje nam nasz mózg przetwarzający tylko wąziusieńkie pasmo danych, na dodatek zniekształcający je dla naszej wygody i uciechy.
Nie zaliczam się do tych, którzy twierdzą, że dzieci są od nas mądrzejsze, że widzą i czują więcej, ale na pewno są widzą i czują całkiem coś innego, zanim drogą treningu nauczą się powielać nasze zertojedynkowe algorytmy myślenia i działania. Procesy zachodzące w ich głowach są dla nas zupełnie niepojęte - mimo iż każdy z nas dzieckiem był (zakładam). Dlatego wypracowanie przekazu, który byłby dla nich a. ciekawy, b. rozwijający nie jest wcale proste. Nawet metoda prób i błędów działa nie zawsze i nie do końca, bo być może im bardziej zbliżamy się w stronę tego, co a. im się podoba, tym bardziej oddalamy się od tego, co może być dla nich b. rozwijające?… Wiadomo na przykład, że najmłodsze dzieci uwielbiają powtórzenia - ale czy dzięki powtórzeniom, w kółko i w kółko, rozwijają wyobraźnię? Chyba nie. Raczej próbują sobie wmówić, że w tym przedziwnym jarmarku nowości, jakim jest dla nich świat, są punkty stałe, kontrolowalne i przez to bezpieczne.
Ale dość tego amatorskiego psychologizowania. Wróćmy do twórców teatru skierowanego do raczkujących widzów. Mam czasem lekkie podejrzenie, że kiedy wciąż powołują się na różnice percepcyjne między dziećmi a dorosłymi, to w pewnym stopniu zapewniają sobie rozgrzeszenie z błędów nudy, banalności czy pseudo-artystyczności. Bo czy nie brzmi to jak wygodne usprawiedliwienie; wam, rodzicom, to może się i nie podoba, ale dzieci widzą i czują całkiem inaczej?… Dość szeroka to furtka, przez którą niejedną chałę da się wepchnąć. 

“…To próba zanurzenia się w dziecięcej wyobraźni - chęć zrozumienia tego nieuchwytnego, a zarazem prawdziwego sposobu postrzegania świata, który zdaje się być zarezerwowany tylko dla najmłodszych. Spektakl tworzą obrazy, muzyka, rytm i gest - słowa schodzą tu na dalszy plan. (…) to rozmowa za pomocą zmysłów i emocji. To wzajemne słuchanie i obserwowanie. Nie chodzi tu o racjonalne rozumienie, ale raczej o doświadczanie i przeżywanie piękna, o inicjację do krainy wrażliwości, o udział w nowej rzeczywistości - takiej, która różni się od tej oglądanej na co dzień. Dzieci są współtwórcami spektaklu - obserwują przedmioty we wzajemnych relacjach, w relacji do siebie samych. Słuchają dźwięków jakimi komunikują się te przedmioty i jak opowiadają historie.”
Haneczka zapytana po spektaklu: “Fajne było?”, odpowiedziała “Nie”. Podobały jej się tylko ustrojstwo, jakie można dostać w każdym sklepie z zabawkami, czyli maszynka do produkowania dużej ilości baniek mydlanych. Może więc jednak Tyger, tyger, burning bright?


(5-ty odcinek realistycznej powieści grozy, pt. “Jak nie zakładać teatru”)

No comments:

Post a Comment