Dec 19, 2014

A NÓŻ, A WIDELEC, A ŁYŻKA DO BUTÓW

Pomyślałam: a może nie teatr przy teatrze, a teatr przy studio fotograficznym/hali filmowej? Studia dźwiękowe odpadają - nie mają dużych, pustych sal, o które nam chodzi.
Znam tego sporo po nastu latach orania na reklamowym ugorze - pewnie trzeba będzie jakąś selekcję w głowie wykonać, podzwonić, popytać. Ale na oko może być kłopot, bo jeśli nawet nie mają obłożenia; zwłaszcza w tych dniach, które dla nas są najważniejsze, a kiedy to Prawdziwi Artyści oraz Twórcy Reklamy zwykle śpią po szaleństwach piątkowej i sobotniej nocy - czyli w sobotnie i niedzielne poranki; więc jeśli zwykle nic w te poranki nie robią, to jednak specyfika ich działania opiera się na Dyspozycyjności - w ostatniej chwili wpada zlecenie, które trzeba właśnie w weekend wykonać, za sporą kasę, a tu co? A tu w studio/ na hali maluchy w pieluchach 1+ protest podnoszą!

Nie, to chyba szaleństwo. Ale z drugiej strony czasem najbardziej zwariowane koncepty wypalają. Napisałam do Jacka W., najmilszego znanego mi fotografa - może coś poradzi. Jego studio jest cudne, ale ma ciągłe obłożenie - raczej chodzi o to, że może Jacek zna kogoś, kto startuje, trochę cienko przędzie i chętnie na początek podzieli się super przestrzenią, którą jakoś tam zdobył.

Presja jest, żeby jak najwięcej opcji sprawdzić przed końcem roku, bo… uwaga, uwaga, Soho się odezwało samorzutnie, tęskniąc za nami i naszą wizją najwyraźniej… Będziemy poważnie negocjować, a do tego musimy mieć jak najwięcej kart w ręku. Na razie mamy tylko jedną, pt. w tej cenie nie damy rady. Wszystkie dotychczasowe alternatywy w zasadzie nie są alternatywami, a kulawymi pół-niemożliwościami: to urocze, ale za małe (bilans nam się nie zgodzi przy 20 widzach), to ruina, pod Ochroną Konserwatorską na dodatek - rok co najmniej kapitalnego remontu, worek bez dna; to na piętrze bez windy (już widzę te mamuśki z wózkami), a to piwnice klubowe z wiszącym w powietrzu after-smellem alkoholowym… Naszym dotychczasowym największym falstartem była… jedna z czterech wież Mostu Poniatowskiego. Miejsce, że się nieładnie wyrażę, bajeczne, ale ktoś nas uprzedził. Na pocieszenie powiem, że okazało się później, gdy nam wizja napuchła, że i tak za małe - wprawdzie 150m2, ale podzielonych na wiele klitek.

Stąd kolejny z moich dzisiejszych pomysłów na szukanie lokum - ogłosiłam nasze zapotrzebowanie na FB.

A nóż, a widelec, a łyżka do butów.


No comments:

Post a Comment