Dec 22, 2014

ŚNIŁ MI SIĘ SŁUP



A właściwie nie jeden. Dużo, dużo słupów. Las słupów. Słupowisko. 
Wszystkich domorosłych Freudów muszę od razu rozczarować - żaden to symbol falliczny. To odbicie moich dziennych, architektonicznych frustracji i prostracji: co jakieś przyzwoite miejsce znajdziemy wielkości odpowiednio zamaszystej - to tam stoi… słup! Na środku albo lekko z boczku, chudszy albo opasły, jeden albo kilka. Podpierają sufit, przekonane, że bez nich świat by się zawalił.

Osobiście nic przeciwko słupom nie mam. Można nawet powiedzieć, że je lubię. Ale w tym wypadku to zawalidrogi absolutne, dyskwalifikujące podtrzymywane wnętrze swoją nachalną słupowatością. 


O salo nadobna bez słupa, gdzie jesteś?


(4-ci odcinek realistycznej powieści grozy, pt. “Jak nie zakładać teatru”)

No comments:

Post a Comment