Jan 26, 2014

WYROK PONIEKĄD SPRAWIEDLIWY



“Nelly” rozczarowuje, “Nelly” jest nierówna. Ale są tam różne smaczki, a nawet perełeczki. Do nich zaliczyłabym lekkim piórem pisany “Proces o jaskółki”, czyli relację Brezy z jego pierwszej sprawy o zniesławienie w czasach, gdy przed wojną pracował jako felietonista w “Kurierze”.
Sprawa nie była poważna, stąd lekki ton usprawiedliwiony. Ale przy okazji mamy znakomity opis stanu, w jakim znajduje się każdy oskarżony, winny czy niewinny, gdy tylko znajdzie się w sądzie. Uczucie uprzedmiotowienia i nieważności - mimo, że to przecież jego ten proces dotyczy. No i zupełnej nieadekwatności wszystkiego, co się wokół dzieje. I najważniejsze - że w tym wszystkim nie chodzi wcale o prawdę czy sprawiedliwość, a o rodzaj gry towarzyskiej o bardzo skomplikowanych przepisach i zasadach, w którą prawnicy grają nad jego głową, właściwie zapominając o jego obecności.

Oddam głos Brezie, bo doskonale to opisał:
“Znałem samą instytucję, gmach i ludzi. Widywałem również, jak się feruje prawo, ponieważ przez pewien czas pisywałem sprawozdania sądowe. Skoro jednak znalazłem się sam na ławie, miejscu ciasnym, odgraniczajacym, w roli skromnej, acz niemniej tu głównej, poznałem, że zaczyna się dla mnie nowe i przykre doświadczenie. Najbardziej może doskwierające było poczucie ogołocenia i wytrącenia z tych zwykłych instrumentów, którymi poza ławą działałem i załatwiałem sprawy z ludźmi. (…) Nie mogłem dobyć głosu, a gdy wydobyłem, nie wywoływałem wrażenia, tyle wpływając na meritum przebiegu, co gdybym wyjął fujarkę i zagrał. Słowem, nie należałem do sprawy. Wiele razy przypatrywałem się podobnym rozgrywkom, ale dopiero sam wmieszany, poznałem wszystkie szczególności podobnej sali, udziecinniającej, uniezgrabniającej i okrawającej człowieka do zakresu jakiegoś jednego wyrazu, gestu czy postępku. (…)
Zawsze w podobnych sprawach ma się takie uczucie. Wydaje się, że rozcinająca, ryczałtowa ocena przeczy rzeczywistości. Raczej już by się szło na procent. (…) Wtedy by pozostawało jasne, że na przykład zupełny zbrodniarz jest swym przestępstwem cały nasycony, podczas gdy ja, moim zdaniem, zaledwo się zakolorowałem. Ale wyrok tak jak dziś w to nie wchodzi, dzieląc ludzi jedynie na niewinnych i skazanych. (…)
Cała reszta nie należy do rzeczy. O tym się jednak zapomina oczekując od wyroku podobizny swojej lub podobizny sprawy w całości, gdy on jest robiony umyślnie w ciemni, tak by wyszły na nim jedynie ślady karne. Lecz obojętność na resztę naszą, na wszystko, w czym jesteśmy w porządku, a zwrócenie pełnej baczności na jedyną naszą łatkę, boli nas. Zawodzi. Czujemy, że oto nas za nic biorą, utożsamiają z plamką. I stąd ten stan zadziwiający, że nie ma chyba miejsca, gdzie by łatwiej było o poczucie niesprawiedliwości, niż tam, gdzie się sprawiedliwość wymierza.”

No comments:

Post a Comment