Dec 2, 2013

RZECZ O POŚLIZGACH - AKOMPANIATOR



Spóźnione wyznania:
Akompaniator wyznaje miłość artystce operowej po trzydziestu latach znajomości. Te zapiski o sztuce w warszawskim Teatrze Syrena powstają po czterech latach od premiery. Ale zarówno uczucie, jak i wrażenia artystyczne nie muszą się zestarzeć; niektóre dojrzewają latami jak wino dobrego gatunku.

Spektakl w Syrenie ma wyraźnie wszelkie cechy spektaklu “dojrzałego”, uleżanego. Wszystkie szczegóły dopracowane, niuanse rozegrane z prawdziwą znajomością rzeczy, pauzy na śmiechy widowni wplecione bezszwowo w kanwę opowieści. Choć podobno nie jest grany często, przynajmniej na deskach teatru, w którym powstał.

Anna Śleszyńska ma głos i potrafi go przekonująco wykorzystać, tworząc wiarygodną postać nie najmłodszej śpiewaczki o niezbyt udanej karierze i po niezbyt udanych wielu miłosnych związkach.
Partneruje jej Jan Jankowski, zmieniony dzięki charakteryzacji w nieatrakcyjnego, a dzięki grze w pokręconego psychicznie mężczyznę w wieku średnim, tajemnie od lat zakochanego w divie.

Reżyser, Grzegorz Chrapkiewicz, zaproponował konwencję komedii, ocierającej się z jednej strony o farsę, a z drugiej o dramat psychologiczny. Dość dziwne to połączenie, choć przeważająca otoczka zabawowa dość łatwo pozwala przełknąć gorzką pigułkę ludzkiego nieszczęścia.
Nie jestem pewna, czy pokazanie tych postaci w cudzysłowie i wyciąganie każdego słownego dowcipu na pierwszy plan pomaga dramatowi czy mu przeszkadza. Innymi słowy, czy w samym materiale literackim autorstwa Anny Burzyńskiej, jest miejsce na głębszą zadumę nad ludzkim losem czy nie.
Wydaje mi się, że raczej to drugie i że para doświadczonych aktorów wyciągnęła z tego tekstu wszystko, co tylko się dało, by wieczór dla widzów minął z jak największym pożytkiem. Jeśli nie intelektualnym to rozrywkowym. Rozrywka jest na znakomitym poziomie, z mijającymi minutami fabuła coraz bardziej nas zaskakuje, a postaci odjeżdżają w surrealizm, zręcznie prześlizgując się przez pułapki nieprawdopodobieństwa i balansując tuż na granicy niewiarygodności, a widownia śmieje się szczerze i często.  

Warto szczególnie przyjrzeć się grze Jana Jankowskiego, który stworzył swojego akompaniatora bardzo precyzyjnie i świadomie. Postać ewoluuje wraz z rozwojem wydarzeń i wszystkie zmiany - nawet te od skrajności w skrajność - dzieją się w ramach jednego i tego samego portretu psychologicznego, rysowanego wprawdzie dość grubą kreską, ale bardzo konsekwentnie. Akompaniator w sztuce kilkakrotnie zaskakuje nas odsłaniając zupełnie nowe oblicze, by w końcu zatoczyć koło i powrócić do punktu wyjścia. Ale teraz widzimy go już zupełnie inaczej, dzięki dość przerażającej wiedzy, jaką na jego temat zdobyliśmy.
Śpiewaczka też jest postacią znacznie bardziej złożoną, niż mogłoby się zdawać na początku, a jej życie to w zasadzie pasmo klęsk - zawodowych i osobistych.
Sztuka skonstruowana jest jednak tak, że nie współczujemy tym postaciom, ale przynajmniej przyglądamy się ich relacji z prawdziwym zainteresowaniem.

Reasumując:
Jeśli ktoś ma ochotę poślizgać się po powierzchni rzeczy dość przerażających i dobrze przy tym ubawić - szczerze i serdecznie spektakl ten polecam.

No comments:

Post a Comment