Dec 6, 2013

RYBI KRÓL

(...)
 RYBAK:
O, bierze! Proszę o absolutną ciszę!... Zdaje się, że to wyjątkowo duży okaz... Bardzo duży... Czy ktoś z państwa mógłby mi potrzymać podbierak? Dziękuję panu! Mam nadzieję, że linka wytrzyma... Angielska, kupiłem ją tydzień temu. Sprzedawca zapewniał mnie, że... O, Boże!

SYREN (wynurzając się do połowy z wody):
- Ręke pan dawaj i ciągnij!

RYBAK upuszcza wędkę.

SYREN (łapiąc się za ucho):
- Au! Uważaj pan, ucho mi rozerwiesz!

RYBAK:
- Przepraszam najmocniej, nie wiedziałem, że tu ktoś pływa...

SYREN:
- A szkoda. Sie ostry sprzęt posiada, sie uważa troszkie! Jak ja teraz w lewo bende skręcał, co? Wszystkie mnie sie ultradźwięki od czoła odbijom, kurka fa! No, ciągnij pan, byle z wyczuciem!

RYBAK bardzo niechętnie zbliża się do ociekającego wodą, potężnie umięśnionego SYRENA. Może zniechęcają go długie, o podejrzanie zielonkawym kolorze włosy pełne zaplątanych wodorostów, a może zdecydowanie prostackie zachowanie typa z haczykiem jego najlepszej wędki wbitym w lewą małżowinę. W końcu jednak dobre wychowanie bierze górę i RYBAK podaje facetowi pomocną dłoń. Przez chwilę trwa szamotanina, która ostatecznie kończy się sukcesem - SYREN zostaje wyciągnięty na brzeg.

RYBAK (widząc długi, pokryty srebrną łuską ogon):
- Jezus Maria...

SYREN:
- Na wieki wieków amen. Strasznieś sie pan religijny zrobił.

RYBAK:
- Co... co to jest?!

SYREN:
- Ogonaś pan nie widział?

RYBAK:
- Nie... To znaczy... widziałem, ale nie taki... Nie taki...

SYREN (patrząc na swój ogon z ukontentowaniem):
- Elegancki, co?

RYBAK:
- Du... duży.

SYREN:
- Pare kilo bendzie, sie wie!

RYBAK:
- Sie wie... To znaczy, niewątpliwie...

SYREN:
- Sweterka byś pan podrzucił! Cholerny ziąb, po nerach ciągnie... Jeszcze jakie świństwo złapie.

RYBAK:
- Ja... jakie świństwo?

SYREN:
- Normalne. Wirusowe.

RYBAK:
- Wirusowe?

SYREN:
- Co sie tak dziwi? No wirus, wirus! Normalnie sie wżera taki jeden z drugim i szkodzi. AIDS i tak dalej... Niby uczony człek, a wirusa nie widział, bąbel mu w skrzele!

RYBAK:
- Widziałem!... To znaczy, nie widziałem...

SYREN:
- Oj, a mnie sie widzi, że coś pan kręcisz! Nieładnie, robaczku, nieładnie!

RYBAK:
- Zapewniam pana, że nie miałem takiego zamiaru. Jestem po prostu trochę... zaskoczony tą niezwykłą, sam pan chyba przyzna, sytuacją...

SYREN (przerywa gwałtownie):
- Sytuacją? Jaką sytuacją, co? Ja po grzeczności, z kulturom, a pan mi tu z jakąś sytuacją, za przeproszeniem! Nie spodziewałem sie tego po panu...

RYBAK:
- Pan mnie musiał źle zrozumieć... Chciałem tylko...

SYREN (znów przerywając):
- Niczego nie musiałem, zapamiętaj pan sobie!

RYBAK:
- Jeśli uraziłem pana w jakikolwiek sposób, przepraszam! Zapewniam, że nie miałem najmniejszego zamiaru...

SYREN (z nagłym łkaniem):
- Wiesz, gdzie ja mam twój zamiar, wiesz?!

RYBAK:
- Przepraszam...

SYREN:
- W bąblu pławnym mam! I nie myśl sobie, że jak masz dwa krzywe kulasy zamiast jednego eleganckiego ogona, to zaraz możesz pomiatać porządnym syrenem!

RYBAK:
- Pan mnie zdumiewa, proszę pana! Do tego stopnia, że doprawdy nie wiem, co powiedzieć, a to mi się, muszę przyznać, bardzo rzadko zdarza... Pańska bezczelność, chamstwo, pańskie nagłe łzy i w końcu ten ogon... Jestem skonfudowany, proszę pana. Tak, skonfudowany!

SYREN:
- A ja przeciwnie wprost, że tak powiem.

RYBAK:
- To znaczy?

SYREN:
- Sam siebie sie pan zapytaj! Noc po nocy wyczekuje, wzdycham, noc po nocy gardło dre, a ten mi tu o jakichś kontuzjach. I nawet w sweterek nie owinie, ość mu kuc!

RYBAK:
- Sweterek owszem, jak najbardziej... Zaraz zdejmę. Gdyby to tylko o sweterek chodziło. Ale pan jeszcze coś o gardle napomknął, czyżbym się przesłyszał?

SYREN:
- A jakże, napomnkąłem.

RYBAK:
- Niestety szalika nie posiadam. Chyba że pan gardło podkoszulkiem owinie...

SYREN:
- Daj pan spokój z tem striptizem! Na gardło jak na razie sie nie uskarżam, nie. Na co inne sie uskarżam. Na ludzkom niewdzięczność mianowicie!

RYBAK:
- Czy ma pan na myśli kogoś konkretnego?

SYREN:
- A mam, mam jak najbardziej. Dla kogo ja całe noce smętnie zawodziłem, no, dla kogo?

RYBAK:
- Pan za... zawodził?

SYREN:
- A zawodziłem. Jak najbardziej zawodziłem. I co?

RYBAK:
- I co?

SYREN:
- To ja sie pytam i co.

RYBAK:
- A ja co mam robić?

SYREN:
- Rób pan, co chcesz. Teraz to i tak wszystko jedno...

RYBAK:
- Gdybym mógł poznać przyczynę pańskiego pesymizmu, być może...

SYREN:
- Pan jesteś przyczyną.

RYBAK:
- Ja?

SYREN:
- A niby dla kogo ten mój piękny śpiew?

RYBAK:
- A więc to pan śpiewał? Ale w jakim celu... To znaczy... ja nic nie rozumiem!

SYREN (spuszczając głowę):
- Uwieść chciałem.

RYBAK:
- Uwieść?

SYREN:
- Tak, uwieść. Nie słyszał pan, że syreny uwodzom? Śpiewem sie znaczy.

RYBAK:
- Słyszałem. Ale mimo to... Uwieść pan chciał... Mnie?

SYREN:
- A pana, pana! Co sie pan tak dziwisz!

RYBAK (ostrożnie):
- Pan, o ile się nie mylę, jest... samcem?...

SYREN:
- Tylko bez takich, wypraszam sobie!

RYBAK (odsuwając sięnieco):
- Ja wszystko rozumiem... Ale, wie pan, chyba mnie pan wziął za kogo innego...

SYREN:
- Innego? Pewnie, że bym wolał innego, ale w tej głuszy to i pan obleci!

RYBAK (dotknięty do żywego):
- Oblecę? To bardzo uprzejme z pańskiej strony...

SYREN:
- Co sie tak nadął, ropuch jeden? Wrażliwy jaki!... Obleci, znaczy obleci. A pan myślałeś, żeś miss Pojezierza i Mazur z tym otłuszczonym kołdunem i małymi oczkami, co?

RYBAK:
- Wypraszam sobie!

SYREN (śpiewa):
Raz sie żaba, łysa,stara,
Bardzo czymś zdenerwowała.
Gały wyszły jej z orbity -
Już nie skusi sodomity, hej!

(...)

No comments:

Post a Comment