RYBAK:
O, bierze!
Proszę o absolutną ciszę!... Zdaje się, że to wyjątkowo duży
okaz... Bardzo duży... Czy ktoś z państwa mógłby mi potrzymać
podbierak? Dziękuję panu! Mam nadzieję, że linka wytrzyma...
Angielska, kupiłem ją tydzień temu. Sprzedawca zapewniał mnie,
że... O, Boże!
SYREN
(wynurzając się do połowy z wody):
- Ręke pan
dawaj i ciągnij!
RYBAK
upuszcza wędkę.
SYREN (łapiąc
się za ucho):
- Au! Uważaj
pan, ucho mi rozerwiesz!
RYBAK:
- Przepraszam najmocniej, nie wiedziałem, że tu ktoś pływa...
- Przepraszam najmocniej, nie wiedziałem, że tu ktoś pływa...
SYREN:
- A szkoda. Sie ostry sprzęt posiada, sie uważa troszkie! Jak ja teraz w lewo bende skręcał, co? Wszystkie mnie sie ultradźwięki od czoła odbijom, kurka fa! No, ciągnij pan, byle z wyczuciem!
- A szkoda. Sie ostry sprzęt posiada, sie uważa troszkie! Jak ja teraz w lewo bende skręcał, co? Wszystkie mnie sie ultradźwięki od czoła odbijom, kurka fa! No, ciągnij pan, byle z wyczuciem!
RYBAK bardzo
niechętnie zbliża się do ociekającego wodą, potężnie
umięśnionego SYRENA. Może zniechęcają go długie, o podejrzanie
zielonkawym kolorze włosy pełne zaplątanych wodorostów, a może
zdecydowanie prostackie zachowanie typa z haczykiem jego najlepszej
wędki wbitym w lewą małżowinę. W końcu jednak dobre wychowanie
bierze górę i RYBAK podaje facetowi pomocną dłoń. Przez chwilę
trwa szamotanina, która ostatecznie kończy się sukcesem - SYREN
zostaje wyciągnięty na brzeg.
RYBAK (widząc
długi, pokryty srebrną łuską ogon):
- Jezus
Maria...
SYREN:
- Na wieki wieków amen. Strasznieś sie pan religijny zrobił.
- Na wieki wieków amen. Strasznieś sie pan religijny zrobił.
RYBAK:
- Co... co to jest?!
- Co... co to jest?!
SYREN:
- Ogonaś pan nie widział?
- Ogonaś pan nie widział?
RYBAK:
- Nie... To znaczy... widziałem, ale nie taki... Nie taki...
- Nie... To znaczy... widziałem, ale nie taki... Nie taki...
SYREN (patrząc
na swój ogon z ukontentowaniem):
- Elegancki,
co?
RYBAK:
- Du... duży.
- Du... duży.
SYREN:
- Pare kilo bendzie, sie wie!
- Pare kilo bendzie, sie wie!
RYBAK:
- Sie wie... To znaczy, niewątpliwie...
- Sie wie... To znaczy, niewątpliwie...
SYREN:
- Sweterka byś pan podrzucił! Cholerny ziąb, po nerach ciągnie... Jeszcze jakie świństwo złapie.
- Sweterka byś pan podrzucił! Cholerny ziąb, po nerach ciągnie... Jeszcze jakie świństwo złapie.
RYBAK:
- Ja... jakie świństwo?
- Ja... jakie świństwo?
SYREN:
- Normalne. Wirusowe.
- Normalne. Wirusowe.
RYBAK:
- Wirusowe?
- Wirusowe?
SYREN:
- Co sie tak dziwi? No wirus, wirus! Normalnie sie wżera taki jeden z drugim i szkodzi. AIDS i tak dalej... Niby uczony człek, a wirusa nie widział, bąbel mu w skrzele!
- Co sie tak dziwi? No wirus, wirus! Normalnie sie wżera taki jeden z drugim i szkodzi. AIDS i tak dalej... Niby uczony człek, a wirusa nie widział, bąbel mu w skrzele!
RYBAK:
- Widziałem!... To znaczy, nie widziałem...
- Widziałem!... To znaczy, nie widziałem...
SYREN:
- Oj, a mnie sie widzi, że coś pan kręcisz! Nieładnie, robaczku, nieładnie!
- Oj, a mnie sie widzi, że coś pan kręcisz! Nieładnie, robaczku, nieładnie!
RYBAK:
- Zapewniam pana, że nie miałem takiego zamiaru. Jestem po prostu trochę... zaskoczony tą niezwykłą, sam pan chyba przyzna, sytuacją...
- Zapewniam pana, że nie miałem takiego zamiaru. Jestem po prostu trochę... zaskoczony tą niezwykłą, sam pan chyba przyzna, sytuacją...
SYREN (przerywa
gwałtownie):
- Sytuacją?
Jaką sytuacją, co? Ja po grzeczności, z kulturom, a pan mi tu z
jakąś sytuacją, za przeproszeniem! Nie spodziewałem sie tego po
panu...
RYBAK:
- Pan mnie musiał źle zrozumieć... Chciałem tylko...
- Pan mnie musiał źle zrozumieć... Chciałem tylko...
SYREN (znów
przerywając):
- Niczego nie
musiałem, zapamiętaj pan sobie!
RYBAK:
- Jeśli uraziłem pana w jakikolwiek sposób, przepraszam! Zapewniam, że nie miałem najmniejszego zamiaru...
- Jeśli uraziłem pana w jakikolwiek sposób, przepraszam! Zapewniam, że nie miałem najmniejszego zamiaru...
SYREN (z
nagłym łkaniem):
- Wiesz, gdzie
ja mam twój zamiar, wiesz?!
RYBAK:
- Przepraszam...
- Przepraszam...
SYREN:
- W bąblu pławnym mam! I nie myśl sobie, że jak masz dwa krzywe kulasy zamiast jednego eleganckiego ogona, to zaraz możesz pomiatać porządnym syrenem!
- W bąblu pławnym mam! I nie myśl sobie, że jak masz dwa krzywe kulasy zamiast jednego eleganckiego ogona, to zaraz możesz pomiatać porządnym syrenem!
RYBAK:
- Pan mnie zdumiewa, proszę pana! Do tego stopnia, że doprawdy nie wiem, co powiedzieć, a to mi się, muszę przyznać, bardzo rzadko zdarza... Pańska bezczelność, chamstwo, pańskie nagłe łzy i w końcu ten ogon... Jestem skonfudowany, proszę pana. Tak, skonfudowany!
- Pan mnie zdumiewa, proszę pana! Do tego stopnia, że doprawdy nie wiem, co powiedzieć, a to mi się, muszę przyznać, bardzo rzadko zdarza... Pańska bezczelność, chamstwo, pańskie nagłe łzy i w końcu ten ogon... Jestem skonfudowany, proszę pana. Tak, skonfudowany!
SYREN:
- A ja przeciwnie wprost, że tak powiem.
- A ja przeciwnie wprost, że tak powiem.
RYBAK:
- To znaczy?
- To znaczy?
SYREN:
- Sam siebie sie pan zapytaj! Noc po nocy wyczekuje, wzdycham, noc po nocy gardło dre, a ten mi tu o jakichś kontuzjach. I nawet w sweterek nie owinie, ość mu kuc!
- Sam siebie sie pan zapytaj! Noc po nocy wyczekuje, wzdycham, noc po nocy gardło dre, a ten mi tu o jakichś kontuzjach. I nawet w sweterek nie owinie, ość mu kuc!
RYBAK:
- Sweterek owszem, jak najbardziej... Zaraz zdejmę. Gdyby to tylko o sweterek chodziło. Ale pan jeszcze coś o gardle napomknął, czyżbym się przesłyszał?
- Sweterek owszem, jak najbardziej... Zaraz zdejmę. Gdyby to tylko o sweterek chodziło. Ale pan jeszcze coś o gardle napomknął, czyżbym się przesłyszał?
SYREN:
- A jakże, napomnkąłem.
- A jakże, napomnkąłem.
RYBAK:
- Niestety szalika nie posiadam. Chyba że pan gardło podkoszulkiem owinie...
- Niestety szalika nie posiadam. Chyba że pan gardło podkoszulkiem owinie...
SYREN:
- Daj pan spokój z tem striptizem! Na gardło jak na razie sie nie uskarżam, nie. Na co inne sie uskarżam. Na ludzkom niewdzięczność mianowicie!
- Daj pan spokój z tem striptizem! Na gardło jak na razie sie nie uskarżam, nie. Na co inne sie uskarżam. Na ludzkom niewdzięczność mianowicie!
RYBAK:
- Czy ma pan na myśli kogoś konkretnego?
- Czy ma pan na myśli kogoś konkretnego?
SYREN:
- A mam, mam jak najbardziej. Dla kogo ja całe noce smętnie zawodziłem, no, dla kogo?
- A mam, mam jak najbardziej. Dla kogo ja całe noce smętnie zawodziłem, no, dla kogo?
RYBAK:
- Pan za... zawodził?
- Pan za... zawodził?
SYREN:
- A zawodziłem. Jak najbardziej zawodziłem. I co?
- A zawodziłem. Jak najbardziej zawodziłem. I co?
RYBAK:
- I co?
- I co?
SYREN:
- To ja sie pytam i co.
- To ja sie pytam i co.
RYBAK:
- A ja co mam robić?
- A ja co mam robić?
SYREN:
- Rób pan, co chcesz. Teraz to i tak wszystko jedno...
- Rób pan, co chcesz. Teraz to i tak wszystko jedno...
RYBAK:
- Gdybym mógł poznać przyczynę pańskiego pesymizmu, być może...
- Gdybym mógł poznać przyczynę pańskiego pesymizmu, być może...
SYREN:
- Pan jesteś przyczyną.
- Pan jesteś przyczyną.
RYBAK:
- Ja?
- Ja?
SYREN:
- A niby dla kogo ten mój piękny śpiew?
- A niby dla kogo ten mój piękny śpiew?
RYBAK:
- A więc to pan śpiewał? Ale w jakim celu... To znaczy... ja nic nie rozumiem!
- A więc to pan śpiewał? Ale w jakim celu... To znaczy... ja nic nie rozumiem!
SYREN
(spuszczając głowę):
- Uwieść
chciałem.
RYBAK:
- Uwieść?
- Uwieść?
SYREN:
- Tak, uwieść. Nie słyszał pan, że syreny uwodzom? Śpiewem sie znaczy.
- Tak, uwieść. Nie słyszał pan, że syreny uwodzom? Śpiewem sie znaczy.
RYBAK:
- Słyszałem. Ale mimo to... Uwieść pan chciał... Mnie?
- Słyszałem. Ale mimo to... Uwieść pan chciał... Mnie?
SYREN:
- A pana, pana! Co sie pan tak dziwisz!
- A pana, pana! Co sie pan tak dziwisz!
RYBAK
(ostrożnie):
- Pan, o ile
się nie mylę, jest... samcem?...
SYREN:
- Tylko bez takich, wypraszam sobie!
- Tylko bez takich, wypraszam sobie!
RYBAK
(odsuwając sięnieco):
- Ja wszystko
rozumiem... Ale, wie pan, chyba mnie pan wziął za kogo innego...
SYREN:
- Innego? Pewnie, że bym wolał innego, ale w tej głuszy to i pan obleci!
- Innego? Pewnie, że bym wolał innego, ale w tej głuszy to i pan obleci!
RYBAK
(dotknięty do żywego):
- Oblecę? To
bardzo uprzejme z pańskiej strony...
SYREN:
- Co sie tak nadął, ropuch jeden? Wrażliwy jaki!... Obleci, znaczy obleci. A pan myślałeś, żeś miss Pojezierza i Mazur z tym otłuszczonym kołdunem i małymi oczkami, co?
- Co sie tak nadął, ropuch jeden? Wrażliwy jaki!... Obleci, znaczy obleci. A pan myślałeś, żeś miss Pojezierza i Mazur z tym otłuszczonym kołdunem i małymi oczkami, co?
RYBAK:
- Wypraszam sobie!
- Wypraszam sobie!
SYREN
(śpiewa):
Raz sie żaba,
łysa,stara,
Bardzo czymś zdenerwowała.
Gały wyszły jej z orbity -
Już nie skusi sodomity, hej!
Bardzo czymś zdenerwowała.
Gały wyszły jej z orbity -
Już nie skusi sodomity, hej!
(...)
No comments:
Post a Comment