Nov 22, 2013

CZYTAT TYGODNIA - A.MUNRO A BAJOLANDIA


“Lubiła wracać do książek. Na okrągło czytała Braci Karamazow, Młyn nad Flossą, Skrzydła gołębicy i Czarodziejską górę. Brała którąś z nich, by przypomnieć sobie tylko jeden fragment, lecz nie mogła się oderwać aż do ostatniej strony. Czytywała też powieści współczesne. Zawsze tylko beletrystykę. Potrafiła dowodzić, i to niekoniecznie żartem, że odskocznią od czytania jest dla niej rzeczywistość. Nie odwrotnie.”
Alice Munro, opowiadanie “Wolne rodniki”

Zorientowałam się, że przez te zapiski przeplata się parę stałych tematów. Jednym z nich jest książkowa narkomania czy eskapizm, jak kto woli. Jedna z bohaterek Munro posunęła się w nim widać aż tak daleko, że to życie stało się przerywnikiem w czytaniu, a nie odwrotnie.
Co przypomina mi jedno z opowiadań w mojej własnej (sorry) “Książce dla Klementyny” - “Dziura do Bajolandii” (i naaaaprawdę nie porównuję się w żadnym stopniu do tegorocznej Noblistki :). Mama tytułowej bohaterki tak bardzo ucieka od nieciekawej, a nawet przykrej rzeczywistości (Tata pewnego dnia pojechał “w delegację” i już nie wrócił), że dosłownie “roztapia się w książkach”. Najpierw coraz trudniej się z nią porozumieć, aż w końcu znika zupełnie, a na oparciu fotela zostają tylko jej okulary i ostatnio czytana książka.
Od niezbyt rozgarniętego Krasnala Klementyna dowiaduje się, że Mama na stałe przeprowadziła się do Bajolandii.

Bajolandie są różne, tak jak różni się pisarstwo A.Munro od bazgraniny M.Szajer. Ale fakt jest faktem - my, Czytacze, lubimy w nich przebywać bardziej, niż może powinniśmy.

No comments:

Post a Comment