Jeszcze przez chwilę przy Herbercie się pokręcę. W rozdziale "Duszyczka" relacjonuje opowieść Freuda o jego pierwszej wizycie w Atenach i dziwnych, sprzecznych i częściowo niezrozumiałych reakcjach na bezpośrenie obcowanie z dziełami sztuki.
Herbert ma swoje przemyślenia na ten temat:
"Jest dobrym prawem arcydzieł, że burzą naszą zarozumiałą pewność i że kwestionują naszą ważność. Zabierały one część mojej rzeczywistości, nakazywały milczenie, zaprzestanie mysiej krzątaniny wokół spraw nieważnych i głupich. Nie pozwalały także, "ażebym - jak mówi święty Tomasz More - kłopotał się zbyt wiele wokół tego panoszącego się czegoś, które nazywa się ja.""
Z.Herbert "Labirynt nad morzem"
A ja bym powiedziała, że to po prostu jedna z bardziej szacownych i satysfakcjonujących odmian joyful lobotomy.
No comments:
Post a Comment