Jan 14, 2015

DUCHOTA I ZAPCHAJDZIURA



Była faza słupów, teraz jest faza podestów - śnią mi się po nocach; te większe i mniejsze, z nogami długimi na kilka metrów i króciutkimi jak u jamnika; składającymi się teleskopowo i zginającymi pod wszystkimi możliwymi kątami. Jeszcze żaden mnie nie gonił, ale to tylko kwestia czasu. 
Rzecz polega na tym, że Teatr Konkurencyjny podesty teatralne ma, a więc wygląda na to, że i my musimy mieć… :) A nie są tanie (jak w ogóle profesjonalne teatralne wyposażenie). Z grubsza biorąc jeden kosztuje ok. 2 tysięcy - z nogami regulowanymi, ale jeszcze bez klamer do spinania blatów, ani klamer do spinania nóg. Przy wycenie, naiwniaczka, się dowiedziałam, że podesty trzeba ze sobą spinać! Ale najdziwniej jest z prostą barierką na tył podestu, którą montuje się do ostatniego rzędu, gdy nie są oparte o ścianę - ten wygięty kawał atestowanej rurki kosztuje tyle co cały podest o wymiarach 0,5 x 2 m… Barierki trzeba więc chyba będzie sobie darować. Ale oznacza to, że grać się będzie tylko na jedną stronę - a tak podobała mi się wizja “otwarta”!

Właściwie czemu słupy przestały mi się śnić, nie wiem. Jeden z nich jest zmorą właśnie w kontekście podestów, bo wyrasta sobie w miejscu, gdzie planujemy widownię. Ma przekrój kwadratu o wym. 25 x 25 cm, więc nie ma opcji, żeby nasze podesty go otoczyły - no i zostaje dziura, w którą na pewno niejeden maluszek wpadnie, łamiąc sobie swoje malutkie rączki i nóżki. O je jej! Trzeba więc znaleźć jakąś (jaką?) zapchajdziurę…


Nadal żadnych konkretnych wieści w najpoważniejszej obecnie sprawie, tzn. wentylacji. Ogólna duchota (ale nie ducho-upadek).

No comments:

Post a Comment