Jul 11, 2014

PRZERWA W ŻYCIORYSIE



No to jadę. Trasa długa, przedział sypialny jak z innej epoki - ściany koloru musztardowego, bordowy dywanik na podłodze i ten dziwny zapaszek! Ale przynajmniej jestem sama w przedziale i będę mogła położyć się i zasnąć; w sumie lubię spać w pociągu. Jego miarowy stukot, a nawet zgrzyty i piski, jakie zwykle wydaje przy hamowaniu, działają na mnie uspokajająco. Czas zawieszenia. Nie ma nic do zrobienia. Po prostu jedzie się. Wszystkie kłopoty zostały za nami albo oczekują nas u kresu podróży, ale teraz żaden z nich nas nie dotyczy. Pamiętam takie podróże, w czasie których modliłam się, żeby trwały jak najdłużej. W podskakującym przedziale byłam bezpieczna, nikt nie oczekiwał ode mnie, że zrobię to czy tamto, czy że podejmę wreszcie decyzję. Pociąg otaczał mnie i chronił, niby pancerz i póki miałam go wokół siebie, nic złego nie mogło mi się przydarzyć. Jadąc, znajdujemy się w dziwnej czasoprzestrzeni, w której nie obowiązują normalne prawa - znajdujemy się już nie tu, ale jeszcze nie tam, wyrzuceni poza margines i zahibernowani w takim poczciwym, staromodnym, klekoczącym limbo. Pomiędzy życiem, które porzuciliśmy, wyruszając w podróż, a wątkiem, który podejmiemy, wysiadając na stacji końcowej. 

Czy nie jest tak przypadkiem, że jadąc przestajemy się starzeć?… Nie chodzi mi to teorię Einstaina; nawet ja wiem, że Polskie Koleje Państwowe nie są w stanie rozpędzić swoich składów do wystarczających prędkości. Chodzi mi raczej o zjawisko psychiczne, nie fizyczne. Podróż to rodzaj przerwy w życiorysie. Podróżujemy w przestrzeni, ale zatrzymujemy się w czasie. 


Przerwa w życiorysie. 

No comments:

Post a Comment