Sep 3, 2014

KOLOSSALNY KURNIK NARODOWY



Rzecz dokonała się niespodziewanie całkiem - bez ostrzeżenia nijakiego ani znaku wróżebnego. Rozdzwoniła się komora moja, a głos z niej dobiegł z dawna nie słyszany - londyńskim akcentem z lekka zalatujący - Darosław. Towarzysz lat dziecinnych mych i dorastania, któren ojczystą ziemię porzucił lat trzydzieści temu i tylko od czasu do czasu wraca, by przyjaciół spotkać i atmosferą rodzimą się zachłysnąć.
Na Zaduszki siem go spodziewała, a tu z nagła ten baryton z komory dobiega dźwięczny i rzecze:
- A nie wybrałaby się waćpanna ze mną w zastępstwie za męskich mych kompanów, Londyńczyków, którzy zawiedli mnie haniebnie, na siatkowe na spotkanie na Narodowem Stadyjonie?
Cóżem odpowiedzieć miała, jeśli nie przyklasnąć pomysłowi, bo żem owego Stadyjonu jeszcze we wnętrznościach jego nie widziała, a siatkowe spotkanie pierwszem być miało na światowych zmaganiach właśnie się w rozpoczynających.
- Tylko na biało-czerwono się przyodziej, co byś mnie wstydu sromotnego nie narobiła! - dodał baryton, a ja małom nie omdlała - a skądże ja teraz taki Strój Patriotyczny zawezmę?
Matczysko moje flagę z szafy wyciągło, w celu mianowicie zawinięcia mnie, alem odmówiła. W szaf moich głębię zapuściwszy się, znalazłam przecie portki białe, przecudnej urody, nie noszone prawie, i bluzeczkę fikuśną, malinowo-czerwoną. Trochę ten strój na opak mi wyszedł, czerwono biały, alem uznała, że ujdzie.

Na spotkaniu umówionym stawiwszy się punktualnie, Darosława i jego druhów obaczyłam, i razem ku wielgaśnemu, plecionką biało-czerwoną oplecionemu, Narodowemu Kurnikowi ruszyliśmy. Tłum zewsząd napierał, a my w niego wmieszani jęliśmy krążyć wokół Kolossa, bramy właściwej poszukując, która by nas przyjęła i na drugą stronę, do wnętrza wypluła. G 18 się zwała i jakosik nigdzie jej obaczyć nie mogliśmy. Wędrując tak po kręgu, wśród trąb, gwaru ciżby podnieconej i w czerwono-białe barwy wojenne przyodzianej, czuć jęliśmy ową elektryczność wszechemanującą, co oczekiwaniem była na Wydarzenie Co Dopiero Nastąpić Miały. Na cyrk i widowisko, na paradne Igrzyska. Tłum zgłodniały był uciechy i rozrywki, na szczęście nie chrześcijan rozrywania, jako to dawniejszemi czasy ulubione w takich razach było. Albo niewolników gladjatoryjnych wzajemne siekanie się i insze tego typu krwawe igraszki. I tum poczuła Satysfakcyję - bo czyż może być wymowniejszy dowód na Postęp Ludzkości niż ten właśnie - wystarczyło lat dwa tysiące ledwie, a ludzie już krwi żądni nie są aż tak bardzo!

Tą refleksyją zbudowana, wkroczyłam wreszcie do czeluści Stadyjonu. Ruchliwe stopnie mechaniczne w górę nas porwały i niosły coraz wyżej i wyżej. Jeszcze tylko kilka kroków ku wnętrzu - i znależliśmy się na skraju Missy Koplossalnej, tłumem już prawie przepełnionej. Pod nogami przepaść, a w oddali, za mgiełką błękitną oddalanie - drugi stok wulkanu. I znów trzeba się było wspinać, prawie pionowo, tym razem per pedes, ku kopule ogromniastej, bo tam miejsca nasze były. Niebezoieczna to była wspinaczka, powiem jeno, że towarzysze nasi zestrachali się sromotnie Wysokości, i w dół zawrócili, bo im się w oczach troić zaczęło i strach ich ogarnął przemożny.



Tak więc żeśmy sami z Darosławem ostali się i na naszej grzędzie 31 trzeciego poziomu przycupnęli. Chłonęłam panoramę ludzkiego mrowia, oj chłonęłam. Pod kopułą ptaszyna jakaś latała rozpaczliwie, myślałam, że jeżyk jaki czy jaskółka, z odległości powodu trudno zgadnąć było, aleć Darosław powiedział: “nietoperz”.  Co by to nie było, to żal serce ściskał, boć ludziska gwar taki czynili, światła takie migały i megafony ryczały, że stworzenie to boże, nietoperz czy ptaszek, latał jak oszalały, bez wytchnienia, na próżno spokojnego miejsca na przycupnięcie szukając. Potem coraz więcej tych skrzydlatych nieszczęśników fruwało, a ja modliłam się tylko, żeby im sił na to latanie bezustanne do końca Imprezy starczyło, i żeby Mecz był krótki; niech no jedni drugim lanie szybko spuszczą. Nawet już mi wszystko jedno było, czy nasi tym drugim, czy ci drudzy naszym. No, ale nasi wygrali, 3:0, żaden ptak ani nietoperz martwy na beton nie zleciał, więc szczęściem się pierś ma wypełniła. A rodacy ze szczęścia szaleli, że cała ich zbiorowa energija na marne nie poszła, i że mogą machać dumnie szalikami z napisem POLSKA i śpiewać “W stepie szerokim”.



I tu mnie inna Refleksyja naszła. A taka mianowicie, że czasem nachodzi człowieka chętka wierzyć w jakieś Prądy Mózgowe, które, zwłaszcza razem splecione, nie tylko szklanki przenosić mogą, ale i góry. I w to, że jak się czegoś chce, ale naprawdę Chce Przemożnie, to samym myśleniem intensywnem sprawić można, że rzecz się ziści. No i tu miałam eksperyment scjentyficzny pierwszej klasy - 63 tysiące dusz ludzkich jednym porywem ku zwycięstwu drużynę swą popychających. Takiej skomasowanej w miejscu jednym i potężnej energii rzadko można być świadkiem. A ja byłam. I czerwono-biali, niesieni tą energią z trybun kaskadami emanującą, zwyciężyli Serbów brodatych. Alem od razu pomyślała, że ułuda to jedynie i fałsz, bo przecie nie raz się zdarzyło, że sto razy nawet silniejsza emannacja tłumu walczącej drużynie nie pomogła. Jak to z Brazylijczykami kopiącymi piłkę onegdaj było - cały naród płakał po fatalnej porażce, porażce tak kolosalnej, że aż nie do pomyślenia.  Więc myśli narodu całego, intensywne emocje południowej rasy pełnej temperamentu, nic nie dały. Pokonały ich zimne, germańskie maszyny, nie wspierane żadną szczególną Emannacją.

Wiara gór nie przenosi, taką naukę wyniosłam z Kolosalnego Kurnika, gdy wystąpienie się skończyło, a wszyscy kibicjanci na twarzach wymalowane mieli nie tylko biało czerwone pasy, ale i Narodową Dumę.




P.S.
Ciekawam, kto wpadł na pomysł Kutasów Gumianych, Wypełniających się Ciścieniowo, Naprężających i Wznoszących - w narodowych barwach wszystkich zmagających się państw?… Budujące widowisko, sugerujące być może, że mimo iż wśród widzów płeć piękna niezmiernie licznie reprezentowana była, to igrzyska sportowe nie dla białogłowych są.
Mocna, męska rzecz zaiste.



2 comments:

  1. Z Londynowego Kurnika piszac pod wszystkiem sie podpisuje. Daroslaw (towarzysz z barytonem).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jestem ciekawa jak Ci, co się wysokości zestrachali?... Może im wyślesz linka, co by mieli szansę na wypowiedzenie się osobiste w tej sprawie? :)

      Delete