Aug 5, 2014

WIADOMOŚCI Z RAJU


Nie są najlepsze. Moja ulubiona wakacyjna lektura, “Paradise News” Davida Lodge’a, tak naprawdę kryje sobie niespodziewane głębie i rewelacje na temat kondycji rodzaju ludzkiego. A nie są one bardzo budujące. Wspomniałam już tu poprzednio (we wpisie “Raj, czyli piekło”) o teorii jednej z postaci tej powieści - antropologa, Shaldreke’a, na temat współczesnego “opium dla mas”, czyli turystyki, zastępującej ludziom religię. Teoria jest prześmieszna, ale oprócz pośmiania się, trudno się z niektórymi jej stwierdzeniami, opartymi na bardzo wnikliwych i mocno złośliwych obserwacjach, nie zgodzić. 

Książkę znalazłam - nomen omen - w prawdziwym turystycznym raju, czyli na wyspie Koh Samui w roku 1994 chyba (nie ten egzemplarz ze zdjęcia; tamten komuś pożyczyłam i już do mnie nie wrócił). “Znalazłam” lub, jak kto woli “zawłaszczyłam sobie”.
Na Koh Samui, w znajdujących się tuż przy plaży mini ośrodkach, skupionych wokół małych knajpek i składających się z kilku-kilkunastu chat na palach, panował w owych czasach zwyczaj zostawiania i pożyczania sobie książek z małych, przybarowych “biblioteczek”. Ktoś wziął książkę na długi lot z Europy i nie chciał targać jej z powrotem do domu - zostawiał przy barze, a pożyczał sobie coś innego do leniwego czytania na hamaku w cieniu palm. Nie wiem, jak jest teraz; byłam raz jeszcze na Koh Samui w 2000 roku i było to już całkiem inne miejsce, do którego dotarli już nawet w sporych ilościach nasi rodacy. 

“Paradise News”, książka Lodge’a, którego wcześniej (przed 94-tym) w ogóle nie znałam, i dopiero po powrocie do Polski zaczęłam systematycznie czytać, spodobała mi się tak bardzo, że nie potrafiłam się z nią rozstać i trochę zawstydzona zapakowałam do własnego plecaka. Zostawiłam w zamian “Czerwone i czarne” Stedhala, po polsku, więc może dobrze, że kilka lat później na wyspie pojawili się Polacy, bo może komuś ta książka umiliła egzotyczne wakacje (choć Stedhala, przyznaję, trudno nazwać “wakacyjną lekturą”). 

Wracając do “Wiadomości z raju” - czy, jak to zostało przetłumaczone na polski, gdy powieść w końcu pojawiła się u nas: “Co słychać w raju”; w tej lekkiej i humorystycznej książce na stronie 190  trafiłam na fragment, który jest dokładnym odzwierciedleniem moich najbardziej smutnych przemyśleń na temat rodzaju ludzkiego, prawa do szczęścia i zadośćuczynienia za wszystkie cierpienia:



Rzadko płaczę nad jakąś książką; nie płakałam nad tym fragmentem, o nie, ale przypomniała mi się moja super emocjonalna reakcja na książkę “Piknik na skraju drogi” braci Strugackich (znanych szerszej publiczności jako pierwowzór filmu “Stalker”).
Pamiętacie, gdy sponiewierany przez życie, twardy, ścigany przez prawo i przez wszystkich gnębiony, główny bohater, stalker, Red Shoehart, dociera do tajemniczej, spełniającej życzenia Złotej Kuli z innych światów, i woła: “Szczęście równe dla wszystkich, i niech nikt nie odejdzie pokrzywdzony!”? (cytuję z pamięci, nie mam już tej książki, a szkoda, że się gdzieś w przeprowadzkach zawieruszyła). Łzy pojawiły się w moich oczach na myśl, że ten piękny sen nie ma prawa się ziścić. Bo nawet jeśli od tej chwili będziemy szczęśliwi, ustaną wojny, tortury, gwałty, wykorzystywanie słabszych przez silniejszych - to co z tymi wszystkimi, którzy już tych okropności zaznali?… Mamy pławić się w szczęściu, nie myśląc o nich? 



Myślę, że dlatego ludzie wymyślili raj, który miał być pośmiertnym wyrównaniem rachunków. Im więcej cierpiałeś, tym więcej czeka cię radości w przyszłym życiu. A ci, którzy cię gnębili, trafią do piekła, w którym smażyć się będą w nieskończoność. To jedyny sposób na zbilansowanie rachunku krzywd. Co z tego, kiedy nawet katolicy (a w tym i David Lodge, którego moralne i światopoglądowe dylematy byłego? katolika przewijają się przez większość jego książek) przestali już wierzyć w kościelną “grę planszową”, pod tytułem “Niebo-piekło” (określenie Lodge’a z “Gdzie leży granica?”).
A ja nigdy jakoś tego systemu nagród, kar, odpustów, zasług i grzechów różnej wagi nie potrafiłam traktować poważnie i trudno było mi uwierzyć, że tyle osób, czasem mądrych i przeze mnie podziwianych, mogło. Wiara w Boga, choć też dla mnie dość niepojęta, to jedno. Ale branie na poważnie wszystkich kościelnych, watykańskich bzdur (przepraszam wierzących) - to drugie.

Ale odeszłam już spory kawałek od “Paradise News”, choć może nie aż tak daleko. W końcu główny bohater, Bernard, jest kolejną “ofiarą katolickiej demagogii”, i choć jego perypetie opisane są z humorem, to sporo w tym wszystkim, posługując się terminologią “Lodge’owską”, “gorzkich prawd”.

Wiadomości z raju są więc takie, że raju nie ma i nie będzie. Na nieszczęście trudno to samo powiedzieć o piekle. Piekło jakoś nam, ludziom, wychodzi całkiem nieźle. Tu na Ziemi.

P.S.
A jeśli chodzi o powieści Davida Lodge’a, to moja osobista kolejność wygląda następująco:
1. Paradise News
2. Therapy
3. Thinking
4. Trylogia: Changing Places, Small World, Nice Work
5. Deaf Sentence

I wszystkie pozostałe jego książki.


No comments:

Post a Comment