Jun 26, 2014

MISS MAIER - MISS POPPINS - MISS TRAVERS



Te trzy panie łączy sieć subtelnych zależności - choć jedna z nich jest postacią fikcyjną, a dwie pozostałe nigdy się nie spotkały.
Vivien Maier na pewno słyszała o sławnej brytyjskiej autorce, P.L.Travers, tym bardziej, że w rodzinach, w których służyła jako niania, nazywano ją Mary Poppins. Ale pani Travers na pewno o Vivien nie słyszała. Ponieważ świat usłyszał o niej dopiero niedawno, w roku 2009, czyli po jej śmierci. A Mary Poppins? - o niej słyszeli niemal wszyscy. Osóbka o bardzo stanowczym charakterze i poglądach; nieco surowa i wymagająca, bardzo praktyczna i umiejąca znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Bardzo dobre mniemanie o samej sobie, choć ani dzieci Banksów, ani sami Banksowie niewiele znali faktów na temat jej życia. Ot, przyleciała na swojej parasolce z papuzią główką ze wschodnim wiatrem. Zupełnie jak Vivien, która pytana o to, czy była tam lub tam, albo czy widziała to czy tamto, odpowiadała zwykle z tajemniczym uśmiechem  “Maybe”. Vivien Maier jak Mary Poppins sama tworzyła swoją przeszłość - konfabulując, przekręcając fakty i udzielając na swój temat bardzo skąpych informacji. S u g e r o w a ł a  za to wiele. Otaczał ją nimb tajemnicy - a w oczach jej dziecięcych podopiecznych - magia czarów.
- What role will you play?
- I’ll be a Mystery Woman - odpowiadała, gdy bawili się w odgrywanie różnych historii.
Z Miss Maier nie było żartów, ale czuło się, że jest kimś, kimś niezwykłym. I rzeczywiście była kimś niezwykłym, ale nie w ten sposób jak przypuszczali ci, którzy ją znali i dla których pracowała. Miss Maier robiła zdjęcia. Tysiące, setki tysięcy fotografii, które znaleźli łowcy skarbów po otwarciu kontenerów z jej dobytkiem (jeszcze za jej życia), za które nie mogła już opłacać miesięcznej ceny wynajmu.
Niania geniuszem ulicznej fotografii?… To nie przesada, zwłaszcza jeśli obejrzy się oryginały filmów. Do aparatu, jaki używała, ładowało się film 12 klatkowy. To nie były czasy dygitalowej rozrzutności. A opiekunka do dzieci nigdy nie opływała w dostatki. A teraz przyjrzyjmy się kolejnym 12 zdjęciom… Jedno po drugim - każde majstersztyk - doskonale skomponowane, fascynujące treścią, emocjonalne. No i oczywiście - sugestywne, sugerujące coś więcej niż tylko to, co na nich widać. 



Maier większość swoich fotografii widziała tylko raz - przez obiektyw aparatu. Bardzo niewiele zostało wywołanych - prawdopodobnie z braku pieniędzy. No i nie pokazywała ich nikomu.  Przez kilka lat była opiekunką dzieci kobiety, którą pracowała jako edytor fotografii w jednym z poczytnych amerykańskich pism. Kobieta nie miała pojęcia, jak znakomite zdjęcia robi jej własna niania! A niania zdjęcia robiła codziennie - w sumie szacuje się, że jest ich ok.150 tysięcy.



Vivian Maier nigdy nie wyszła za mąż. Podobnie jak M.Poppins i P.L.Travers. Jej francuska babka, Eugeni, urodziła jej matkę, Marię, gdy miała 16 lat. Zostawiła na wsi, w górskiej dolinie, nieślubne dziecko i wyjechała do Ameryki, gdzie całe życie przepracowała jako kucharka. Córka, gdy dorosła, też popłynęła przez Atlantyk do NY, by zostać służącą. Nigdy nie spotkała się z matką, choć mieszkały w tym samym mieście. Z kolei jej córka, Vivien, trzecia z kolei z kobiet na służbie u innych, wypełniając formularze paszportowe w roku 1959 napisała, że oboje rodzice nie żyją  - choć żyli jeszcze przez kolejne 10 lat. Po prostu wykreśliła ich ze swojego życia.
Vivien urodziła się w NY w roku 1926, choć uparcie twierdziła, że urodziła się we Francji. Nie miała własnych dzieci, więc zarabiała na życie zajmując się cudzymi. Zupełnie jak Mary Poppins, do której upodabniał ją nie tylko zawód, trudny charakter, nimb tajemnicy, ale i charakterystyczny zadarty nos oraz słabość do kapeluszy.



Pisarka Helen Lyndon Goff (pisząca pod pseudonimem P.L.Travers) w wieku 40 lat, kierując się radą astrologa, zaadaptowała chłopca, Camillusa Hona. Też więc wychowywała nie swoje dziecko. 




Od własnego trudnego dzieciństwa, na które kładł się cień nieudacznictwa ojca-alkoholika, próbowała odciąć się wyjeżdżając z Australii w roku 1924 (mając 25 lat). Ale to, że na pseudonim pisarski wybrała imię ojca, Travers, i że pan Banks jest jego pocukrowaną wersją, świadczy o tym, jak mocny ślad pozostawił ojciec w jej osobowości, choć umarł gdy miała zaledwie 8 lat. Zawiłe relacje rodzinne, próba odcięcia się od przeszłości, samotność i życie “obok”… Mówimy jeszcze o P.L.Travers czy o V.Maier?... O nich obu. Gdyby Mary Poppins była osobą z krwi i kości, zapewne też okazałoby się, że za wschodnim wiatrem, który ją przywiał, kryje się całkiem prozaiczna i smutna historia, o której woli nie pamiętać. Za plamą światła, cień.




Wszystkie trzy kobiety nie znosiły, by mówić im po imieniu. Uważały to za spoufalanie się, a spoufalania się absolutnie nie tolerowały. P.L.Travers przeżywała katusze w Hollywood, gdzie wszyscy byli na “ty”, a Walt (czyli Disney) upierał się, by i ją “tykać”. Było to w 1961 r., w czasie bardzo trudnej współpracy nad kinową adaptacją “Mary Poppins”. 
A oto, co mówi o Vivian Maier jedna z jej dawnych wychowanek, w filmie dokumentalnym BBC “Who Took Nanny’s Pictures?”:
“I always called her Miss Maier, and i was what she wanted to call her, me or my parents, never Vivian. And she would take your head off if you use anything else.”

Wszystkie trzy panie uważano za życia za dziwaczki.  Vivian żyła 83 lata, Lyndon 96 lat, a Mary?… Mary jest praktycznie nieśmiertelna.






No comments:

Post a Comment