May 29, 2014

Z ZAPISKÓW DESPERATA: PIEKŁO W RAJU




Gdy przeżywa się piekło w piekle albo w czyśćcu, to można żyć z wizją raju przed oczyma i nadzieją, że kiedyś być może… Ale gdy to rajski ogród otacza nas swoim lekko kiczowatym pięknem, gdy ciepłe promienie słońca przesiane przez siatkę jasnozielonych, wiosennych liści delikatnie pieszczą nam twarz, zefirek chłodzi, rajskie ptaki wznoszą swoje trele, strumyk szemrze uspokajająco w tle - a my jesteśmy w piekle, to w zasadzie nie ma już dla nas nadziei. 
Piekło nie jest tym, co nas otacza, piekło nosimy w sobie. 

Raj wokół nas odbieramy jak szyderstwo i drwinę albo gorzej - jak ostateczną obojętność, która nie zauważa nawet, gdy nas policzkuje. Wszystkie drzwi są otwarte, a my nie mamy dokąd się udać. Wszędzie już byliśmy, próbowaliśmy różnych czarodziejskich lekarstw, które zwodziły nas złudą poprawy, by potem jeszcze mocniej zepchnąć w czeluście naszego wewnętrznego piekiełka. 
Mamy opracowanych miliony sposobów na oszukiwanie go, obchodzenie, ślizganie się po powierzchni, lekceważenie, racjonalnie próby wyplenienia jak chwast, udawanie, że go wcale nie ma… Ale żaden z nich nie działa dłużej niż chwila, a przebudzenia są gorsze niż cokolwiek innego.

Bo piekło nie zna litości, nigdy się nie nudzi i lubi powtarzać szepcąc nam obleśnie do ucha: “Żeby mnie zniszczyć musisz zniszczyć siebie. Bo ja jestem tobą, przecież wiesz, kochanie.”


Ale i to jest kłamstwem, bo ono jest wieczne - odradza się jak feniks to w jednej duszy to w drugiej, dręcząc ją i pożerając od środka. “Tylko, co to ciebie będzie wtedy obchodziło” - znów słyszę jego szept. I pewnie ma rację. Już teraz niewiele mnie obchodzi.

No comments:

Post a Comment