Apr 20, 2014

RYMOWANKA

Nie są to Te święta, kiedy zwierząta przemawiają ludzkim głosem, ale Syreny, to co innego...
Nasz SYREN, cham i prostak, historię swego źycia relacjonuje jednenastozgłoskowcem ze średniówkami. To dowód na to, że nie powinniśmy z góry uprzedzać się do kogoś, tylko dlatego, że ma pokryty łuską ogon i błony pławne między palcami...
Wesołych Świąt!

"SYREN:
- Panie, nie zostawiaj mnie pan! Sto dziewięćdziesiąt pięć lat czekałem, żeby ktoś tu przyszedł, a pan chcesz zwyczajnie pójść, ot tak sobie, ledwieśmy dwa słowa zamienili, ledwieśmy nawiązali, że tak powiem, nić...Pan nie możesz mnie tego zrobić! Zostawić samego, samiusieńkiego w tym wielkim lesie!...

RYBAK:
- Nie samego. Zostawiam cię z nimi. (wskazuje na publiczność)

SYREN (wytężając wzrok):
Nikogo nie widzę. A te parę krzaków,
latem zielonych, a nagich jesienią,
znam nazbyt dobrze. Zwą je garbusami,
bo niczym garbus pod smutnym brzemieniem
garbu swojego, tak gną się i one,
zmęczone wiatru bezustannym świstem...
Lecz dosyć na tym, powróćmy do rzeczy!
Jest takie miejsce w najczarniejszej głuszy,
gdzie nawet śmiałek największy w krainie
zadrży i umknie z bladym strachem w duszy...
Tam mnie zawiodła mego losu ścieżka,
kiedy, znudzony niewinną zabawą
wśród łąk, odbiegłem moich towarzyszy
i nić strumienia śledziwszy ciekawie,
w mrok puszczy czarnej chyżo się puściłem.
O, leśne bogi, jakże ślepy byłem!
Jakże szalony szaleństwem młodości,
co póty człeka na manowce wiedzie,
o jego życie z wiatrem grając w kości,
póki się młokos starcem nie przebudzi
i nie spostrzeże, że w życia gonitwie
postradał cnoty i zapomniał ludzi,
i jak płaszcz stary, porzucony w bitwie,
wśród trupów leży, zdarty, niepotrzebny,
we krwi i błocie kończąc lot podniebny...
Tak i ja skończyć swe przygody miałem,
ach, gdybym wiedział! Ale nie wiedziałem.
Raźno przed siebie stąpając w otchłanie,
nuciłem z cicha piosneczkę wesołą...
O, gdybym wtedy nie obudził licha!
Gdybyż me serce, pod surduta połą,
zadrżało, kiedym usłyszał wołanie...
Alem ja, wiedzion ciekawości śladem,
wyglądał cudu, a spotkałem - zdradę!
Marion jej imię brzmiało, długie włosy
czesała stojąc w jeziora zwierciadle,
suknię utkaną miała z rannej rosy;
pięknością rażon, na murawę padłem -
długo pieściłem oczy tym widokiem,
serce swe pojąc trucicielskim sokiem.
W miłości płomień na oślep leciałem...
Ach, gdybym wiedział! Ale nie wiedziałem.
Leżałem cicho, nagle mrówka mała,
ten pracowity, przyziemny robaczek,
w me pantalony cudem się dostała,
znacząc wędrówki pilnej kręty szlaczek -
wrzasnąłem dziko, zerwałem się z ziemi,
drapać zacząłem... Lico się rumieni
na to wspomnienie żywe, jak wciąż żywe!
Dziewica włosów odrzuciła grzywę,
słysząc me ryki, a potem poznając
ich lichy powód i moje zmięszanie,
nosek zmarszczyła wdzięcznie niczym zając,
co węchem bada, czy mu polowanie
rannej przechadzki nie zepsuje czasem,
a nagle wiosnę zwącha ponad lasem...
Tak ona, najpierw niepewna, nieśmiała,
śmiechem się wdzięcznym nareszcie rozśmiała!
Ach, śmiech ten słyszeć wciąż, w każdej godzinie,
ten głos powabny, tę muzykę jasną...
Duszę bym oddał, a potem niech zginę,
potem niech słońca nawet wszystkie zgasną!
Jej głos mnie powiódł aż na pokuszenie,
jużem potępion, losu nie odmienię...

RYBAK:
- Cóż żeś uczynił?!

SYREN:
- Postradałem duszę... W ogniach piekielnych marnie zginąć muszę.

RYBAK:
- Kontraktś podpisał?

SYREN:
- Ano podpisałem...

RYBAK:
- Ach, gdybyś wiedział!

SYREN:
- Ale nie wiedziałem.

Zapada chwila ciszy tak brzemiennej ukrytymi znaczeniami, jak chmura gradowa piorunem i grzmotem. Wreszcie jednak SYREN wzdycha i odzywa się cichym głosem:

SYREN:
- Dupcie miała jak orzeszek, loszka jedna!...  (...)"




No comments:

Post a Comment